Swego czasu w Gazecie Polskiej opublikowano takie przeprosiny:
"Serdecznie przepraszam red. Hannę Harasimowicz-Grodecką i Czytelników za to, iż w tekście "Eksmisja to dobry interes" ["GP" nr 9/2003] wykorzystałam obszerne fragmenty jej artykułow, "Krzywdę ludzką z zyskiem sprzedam" oraz "Grunt to kasa", które ukazały się w bemowskiej "Gazecie Lokalnej", bez powołania się na źródło. Jednocześnie, zgodnie z sugestią red. Harasimowicz-Grodeckiej, deklaruję, że honorarium za tekst przekażę na konto Stowarzyszenia "Nasz Dom", które pomaga rodzinom pokrzywdzonym przez eksmisje. Eliza Michalik"
"Serdecznie przepraszam red. Hannę Harasimowicz-Grodecką i Czytelników za to, iż w tekście "Eksmisja to dobry interes" ["GP" nr 9/2003] wykorzystałam obszerne fragmenty jej artykułow, "Krzywdę ludzką z zyskiem sprzedam" oraz "Grunt to kasa", które ukazały się w bemowskiej "Gazecie Lokalnej", bez powołania się na źródło. Jednocześnie, zgodnie z sugestią red. Harasimowicz-Grodeckiej, deklaruję, że honorarium za tekst przekażę na konto Stowarzyszenia "Nasz Dom", które pomaga rodzinom pokrzywdzonym przez eksmisje. Eliza Michalik"
Poproszona o komentarz ofiara Elizy Michalik tak opisuje sprawę sprzed lat w blogu Igora Janke w Salonie24:
Przez internautów piszących w Salonie, którzy mnie odnaleźli, zostałam poproszona o przybliżenie sprawy plagiatu, jakiego dokonała Eliza Michalik na moich artykułach z 2001 roku. Bardzo nie chce mi się do tej sprawy wracać, bo była ohydna i jeszcze dzisiaj, kiedy o niej myślę, mam odruch wymiotny. Jednak, jako że piszą dużo inni, może warto żebym i ja zabrała głos:
Nad artykułami z 2001 roku „Grunt to kasa?” i „Krzywdę ludzką z zyskiem sprzedam” pracowałam kilka miesięcy. Zebranie dokumentacji było wyjątkowo trudne: dziesiątki spotkań z ludźmi wyrzuconymi z mieszkań, bez adresu, których trzeba było odnaleźć, dokumenty z eksmisji, których często nie mieli i trzeba je było odtwarzać, dotarcie do bandziorów, handlujących mieszkaniami po eksmisjach i do prezesów spółdzielni, z którymi się skumali. Policja, prokuratura, samorządy. Interwencje w Sejmie, Senacie i wreszcie - w biurze senatora Romaszewskiego, który jako jedyny bardzo się w nie zaangażował.
To, co wyżej, jest zapewne nudne dla szybkiej komunikacji elektronicznej, ale dla opisywanej sprawy ważne. Dlaczego? Bo niejaka Eliza Michalik siadła przy komputerze, przerobiła nieco oba artykuły i podpisała swoim nazwiskiem. Nie zainteresowała się niczym: jaki jest stan spraw (a przecież od beztrosko skopiowanej przez nią publikacji minęły już prawie dwa lata!!!), co dzieje się z bohaterami reportażu, jak przebiegają postępowania w sądach i prokuraturze...
Jednak nie tylko plagiat był porażający. Kiedy próbowałam naświetlić sprawę w redakcji „GP”, zablokowano mi dostęp do ówczesnego naczelnego Piotra Wierzbickiego. Zadziałał mechanizm paskudnej korporacyjnej solidarności. Poskutkowała dopiero groźba procesu o plagiat (mam chyba jeszcze w archiwum wydruki mailowej korespondencji z tamtego czasu). Po groźbie z ustnymi przeprosinami zadzwonił Wierzbicki, nie Michalik. Przyznał wprawdzie, że plagiatu w takiej skali jeszcze nie widział, ale chyba zrobił to tylko żeby uspokoić moją wściekłość, bo p. Eliza w „GP” pozostała. Podziękowałam Redaktorowi informując, że to nie on, lecz winowajczyni winna przepraszać, jego zaś rolą jest wyciągnięcie konsekwencji. Zażądałam przyznania się do plagiatu, przeprosin na łamach „GP” i przekazania nienależnego Elizie Michalik honorarium na rzecz lokalnego stowarzyszenia. Michalik wprawdzie do mnie zadzwoniła, ale nie przeprosiła. Była bezgranicznie bezczelna. Uzgodnioną ze mną treść tego, co miało zostać opublikowane jako jej mea culpa po swojemu przerobiła (!!!). Na rzecz stowarzyszenia przekazała ca 500zł. Czy takie było wówczas w „GP” honorarium za poważny materiał śledczy, już nie dociekałam, bo miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Powiedziałam sobie wtedy: co tam głupia Michalik, pal ją sześć!
Mamy teraz rok 2007. Od tamtego plagiatu minęły 4 lata. Eliza Michalik przewinęła się przez kilka kolejnych redakcji, bez pardonu kradnąc cudzą własność intelektualną i czyniąc z tego procederu sposób na budowanie kariery. Dlaczego buduje ją na takich wątłych podstawach? Być może sama nie ma nic do powiedzenia, być może nie umie tego, co chciałaby powiedzieć, zręcznie napisać, być może idzie po trupach, pewna bezkarności swoich poczynań. Bez względu na to, która z przyczyn decyduje o poczynaniach Elizy-Kopistki, jej sposób na dziennikarstwo powinno napiętnować środowisko. Ja piętnuję. Czy zrobią to również moi koledzy dziennikarze?
To tyle. Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale mam wrażenie, że źle pojmuje Pan, Panie Redaktorze, zawodową solidarność.
pozdrawiamHanna Harasimowicz-Grodecka
------------------------------------------------------------------------------------------------
Link do wpisu Hanny Harasimowicz-Grodeckiej
Hanna Harasimowicz-Grodecka nagrodzona