Friday, February 23, 2007

Hanna Harasimowicz-Grodecka

Swego czasu w Gazecie Polskiej opublikowano takie przeprosiny:

"Serdecznie przepraszam red. Hannę Harasimowicz-Grodecką i Czytelników za to, iż w tekście "Eksmisja to dobry interes" ["GP" nr 9/2003] wykorzystałam obszerne fragmenty jej artykułow, "Krzywdę ludzką z zyskiem sprzedam" oraz "Grunt to kasa", które ukazały się w bemowskiej "Gazecie Lokalnej", bez powołania się na źródło. Jednocześnie, zgodnie z sugestią red. Harasimowicz-Grodeckiej, deklaruję, że honorarium za tekst przekażę na konto Stowarzyszenia "Nasz Dom", które pomaga rodzinom pokrzywdzonym przez eksmisje. Eliza Michalik"

Poproszona o komentarz ofiara Elizy Michalik tak opisuje sprawę sprzed lat w blogu Igora Janke w Salonie24:

Przez internautów piszących w Salonie, którzy mnie odnaleźli, zostałam poproszona o przybliżenie sprawy plagiatu, jakiego dokonała Eliza Michalik na moich artykułach z 2001 roku. Bardzo nie chce mi się do tej sprawy wracać, bo była ohydna i jeszcze dzisiaj, kiedy o niej myślę, mam odruch wymiotny. Jednak, jako że piszą dużo inni, może warto żebym i ja zabrała głos:

Nad artykułami z 2001 roku „Grunt to kasa?” i „Krzywdę ludzką z zyskiem sprzedam” pracowałam kilka miesięcy. Zebranie dokumentacji było wyjątkowo trudne: dziesiątki spotkań z ludźmi wyrzuconymi z mieszkań, bez adresu, których trzeba było odnaleźć, dokumenty z eksmisji, których często nie mieli i trzeba je było odtwarzać, dotarcie do bandziorów, handlujących mieszkaniami po eksmisjach i do prezesów spółdzielni, z którymi się skumali. Policja, prokuratura, samorządy. Interwencje w Sejmie, Senacie i wreszcie - w biurze senatora Romaszewskiego, który jako jedyny bardzo się w nie zaangażował.

To, co wyżej, jest zapewne nudne dla szybkiej komunikacji elektronicznej, ale dla opisywanej sprawy ważne. Dlaczego? Bo niejaka Eliza Michalik siadła przy komputerze, przerobiła nieco oba artykuły i podpisała swoim nazwiskiem. Nie zainteresowała się niczym: jaki jest stan spraw (a przecież od beztrosko skopiowanej przez nią publikacji minęły już prawie dwa lata!!!), co dzieje się z bohaterami reportażu, jak przebiegają postępowania w sądach i prokuraturze...

Jednak nie tylko plagiat był porażający. Kiedy próbowałam naświetlić sprawę w redakcji „GP”, zablokowano mi dostęp do ówczesnego naczelnego Piotra Wierzbickiego. Zadziałał mechanizm paskudnej korporacyjnej solidarności. Poskutkowała dopiero groźba procesu o plagiat (mam chyba jeszcze w archiwum wydruki mailowej korespondencji z tamtego czasu). Po groźbie z ustnymi przeprosinami zadzwonił Wierzbicki, nie Michalik. Przyznał wprawdzie, że plagiatu w takiej skali jeszcze nie widział, ale chyba zrobił to tylko żeby uspokoić moją wściekłość, bo p. Eliza w „GP” pozostała. Podziękowałam Redaktorowi informując, że to nie on, lecz winowajczyni winna przepraszać, jego zaś rolą jest wyciągnięcie konsekwencji. Zażądałam przyznania się do plagiatu, przeprosin na łamach „GP” i przekazania nienależnego Elizie Michalik honorarium na rzecz lokalnego stowarzyszenia. Michalik wprawdzie do mnie zadzwoniła, ale nie przeprosiła. Była bezgranicznie bezczelna. Uzgodnioną ze mną treść tego, co miało zostać opublikowane jako jej mea culpa po swojemu przerobiła (!!!). Na rzecz stowarzyszenia przekazała ca 500zł. Czy takie było wówczas w „GP” honorarium za poważny materiał śledczy, już nie dociekałam, bo miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Powiedziałam sobie wtedy: co tam głupia Michalik, pal ją sześć!

Mamy teraz rok 2007. Od tamtego plagiatu minęły 4 lata. Eliza Michalik przewinęła się przez kilka kolejnych redakcji, bez pardonu kradnąc cudzą własność intelektualną i czyniąc z tego procederu sposób na budowanie kariery. Dlaczego buduje ją na takich wątłych podstawach? Być może sama nie ma nic do powiedzenia, być może nie umie tego, co chciałaby powiedzieć, zręcznie napisać, być może idzie po trupach, pewna bezkarności swoich poczynań. Bez względu na to, która z przyczyn decyduje o poczynaniach Elizy-Kopistki, jej sposób na dziennikarstwo powinno napiętnować środowisko. Ja piętnuję. Czy zrobią to również moi koledzy dziennikarze?

To tyle. Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale mam wrażenie, że źle pojmuje Pan, Panie Redaktorze, zawodową solidarność.

pozdrawiam

Hanna Harasimowicz-Grodecka

------------------------------------------------------------------------------------------------

Link do wpisu Hanny Harasimowicz-Grodeckiej

Hanna Harasimowicz-Grodecka nagrodzona

Thursday, February 22, 2007

Michał Zieliński (2)

Michał Zieliński:

"Skąd bierze się zysk NBP? Poza stosunkowo niewielkimi dochodami z tzw. renty menniczej (senioraż), czyli wpływami z produkowania nowych banknotów, oraz zarobkiem na oprocentowaniu kredytów udzielanych bankom większość dochodów NBP czerpie z lokat rezerw dewizowych. Rezerwy te, wynoszące w ostatnich latach 30 mld USD, lokowane są w papierach skarbowych o najwyższym poziomie wiarygodności, czyli najmniejszym ryzyku"


Eliza Michalik:

"Oprócz stosunkowo niewielkich dochodów z tytułu tzw. renty menniczej (senioraż), czyli wpływów z tytułu produkowania nowych banknotów, oraz zarobku na oprocentowaniu kredytów udzielanych bankom, NBP zarabia na lokatach dewizowych. Innymi słowy inwestuje wynoszące w ostatnich latach ponad 30 mld dolarów rezerwy dewizowe w papiery skarbowe o najwyższym poziomie wiarygodności, czyli najmniejszym ryzyku"

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Michał Zieliński i Jan Gorlicki "Sezam narodowy" (Wprost, Nr 1076 z 13 lipca 2003)

Kopia: Eliza Michalik "Eksperyment na bank" (Gość Niedzielny, 02/2007)

Małgorzata Zdziechowska

Małgorzata Zdziechowska:

„Największymi filantropami przełomu XIX i XX wieku byli magnat stalowy Andrew Carnegie i baron naftowy John Rockefeller. Carnegie, który w poszukiwaniu lepszego życia w wieku 13 lat przybył z rodzicami ze Szkocji do Ameryki, uważał, że bogaci w stosunku do siebie i społeczeństwa mają dwa obowiązki: zarobić na swoje utrzymanie i pomagać biednym. Pierwszą część życia poświęcił zarabianiu pieniędzy, drugą - ich wydawaniu na pomoc społeczną. W ostatnich latach życia oddał aż 90 proc. swojego majątku (około 350 mln USD). Za jego pieniądze zbudowano na przykład 2811 bibliotek, kolejne 10 mln USD przeznaczył na założenie uniwersytetu w Edynburgu, na którym studenci zawsze mieli się uczyć za darmo. Carnegie założył także wiele fundacji dofinansowujących najzdolniejszych studentów i naukowców.”

Eliza Michalik:

„Największymi filantropami przełomu XIX i XX wieku byli magnat stalowy Andrew Carnegie i bajecznie bogaty nafciarz John D. Rockefeller. Pierwszy jest twórcą bodaj najkrótszej i najbardziej trafnej definicji liberała gospodarczego: „Liberał to człowiek, który rozumie, że ma w życiu dwie powinności wobec siebie i społeczeństwa: zarobić na swoje utrzymanie i pomagać biednym”. Na ten drugi cel Carnegie przeznaczył aż 90 proc. swojego majątku (około 350 mln USD). Za jego pieniądze zbudowano w Ameryce 2811 bibliotek, uniwersytet w Edynburgu, na którym studenci zawsze mieli się uczyć za darmo, i założono szereg fundacji dofinansowujących najzdolniejszych studentów i naukowców.”

---------------------

Małgorzata Zdziechowska:

„W Polsce, według badań CBOS, tylko 9 proc. podatników skorzystało z możliwości przekazania 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego. To wprawdzie trzy razy tyle, ile w roku 2004, jednak w porównaniu z Amerykanami, gdzie dziewięć na dziesięć rodzin wspiera potrzebujących, nadal niewiele”

Eliza Michalik:

„W Ameryce dziewięć na dziesięć rodzin przeznacza część swoich rocznych dochodów na cele dobroczynne. Dla porównania: w 2005 roku w Polsce, według badań CBOS, tylko 9 proc. podatników przekazało 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego.”

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Małgorzata Zdziechowska "Anty-Kuroń świata" (Wprost, Nr 1230 z 9 lipca 2006)

Kopia: Eliza Michalik "Nie bój się liberała" (Gość Niedzielny, 41/2006, październik 2006)

Dorota Poznańska

Dorota Poznańska:

„Dość powiedzieć, że w 90 proc. terenowych ośrodków pomocy społecznej skontrolowanych przez NIK w 2000 r. stwierdzono "niepełne zaspokojenie potrzeb osób spełniających ustawowe warunki otrzymania pomocy społecznej". Po prostu pieniądze zamiast do najbardziej potrzebujących trafiały do najbardziej... zaradnych. Poza tym - jak wynika z badań ankietowych GUS - liczba rencistów znacznie przewyższa liczbę osób, które uważają się za niepełnosprawne. Nic dziwnego, że wydatki na renty sięgają w Polsce 4 proc. PKB. To zdecydowanie najwyższy poziom wśród państw OECD. Wyłudzanie nienależnych świadczeń to z reguły konsekwencja bezsensownych przepisów. Przykładem są regulacje dotyczące zasiłku chorobowego. Od 91. dnia zwolnienia wynosi on 100 proc. wynagrodzenia. Jeżeli zwolnienie jest krótsze, zasiłek jest niższy o 20 proc. Zachęca to do jak najdłuższego korzystania ze zwolnienia. Po zaostrzeniu w latach 1998 i 1999 zasad wypłaty zasiłków chorobowych przeciętna liczba dni nieobecności w pracy spadła w latach 1998-2000 o jedną trzecią. Mimo zmian w przepisach wydatki na zasiłki chorobowe pozostają bardzo wysokie. W 2002 r. tylko z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wypłacono na ten cel ponad 3,4 mld zł!”

Eliza Michalik:

„W 2000 roku kontrola przeprowadzona przez NIK w terenowych ośrodkach pomocy społecznej wykazała, że 90 proc. z nich „źle zaspokajało potrzeby osób spełniających ustawowe warunki otrzymania pomocy społecznej”. A mówiąc wprost: okazało się, że pieniądze, zamiast do najbardziej potrzebujących, trafiały do najbardziej zaradnych. Ludzie wyłudzają zasiłki, bo pozwalają im na to przepisy. Przykładem są regulacje dotyczące zasiłku chorobowego. Od 91. dnia zwolnienia wynosi on 100 proc. wynagrodzenia. Jeżeli zwolnienie jest krótsze, zasiłek jest aż o 20 proc. niższy. Rzecz jasna, to zachęca do jak najdłuższego pozostawania na zwolnieniu. Po zaostrzeniu w latach 1998 i 1999 zasad wypłaty zasiłków chorobowych przeciętna liczba dni nieobecności w pracy spadła co prawda w latach 1998–2000 o jedną trzecią, jednak wydatki na zasiłki chorobowe wciąż pozostają bardzo wysokie. Dotowany z budżetu Fundusz Ubezpieczeń Społecznych każdego roku przeznacza na ten cel kilka miliardów złotych!”

----------------

Dorota Poznańska:

"Publiczne pieniądze przeznaczane są także na pomoc dla przedsiębiorstw państwowych. Od początku lat 90. na wsparcie nierentownych kopalń, hut oraz zakładów przemysłu zbrojeniowego i ciężkiego wydano 90 mld zł. Za tę sumę można by wybudować 4 tys. km autostrad! (…) Workiem bez dna są również świadczenia związane z przywilejami poszczególnych grup społecznych. Wszyscy składamy się na przykład na pensje i nagrody jubileuszowe dla nie pracujących górników mających tzw. urlopy górnicze (trwają do pięciu lat) i na 90 proc. składki na ubezpieczenie społeczne rolników. W obu wypadkach korzystanie z pomocy państwa wynika z przynależności do grupy społecznej - wysokość dochodów nie ma żadnego znaczenia. Powoduje to absurdalną sytuację: biedniejsi finansują bogatszych.”

Eliza Michalik:

„Pieniądze podatników, zapisane w budżecie jako wydatki na pomoc socjalną, w praktyce pompuje się w studnię bez dna, czyli nierentowne państwowe przedsiębiorstwa. Od początku lat 90. na tak zwaną restrukturyzację (czytaj: przejedzenie) kopalń, hut oraz zakładów przemysłu zbrojeniowego i ciężkiego wydano 90 miliardów zł. A przecież za te pieniądze można by wybudować 4 tys. km autostrad! Stratą pieniędzy są również różnego rodzaju świadczenia dla poszczególnych grup zawodowych i społecznych. Wszyscy składamy się na przykład na pensje i nagrody jubileuszowe dla niepracujących górników, mających tzw. urlopy górnicze (trwają do pięciu lat), i na 90-procentowe składki na ubezpieczenie społeczne rolników. Sponsorujemy także rolników, którzy nie muszą płacić podatku dochodowego. Powoduje to absurdalną sytuację: biedniejsi finansują bogatszych.”

---------------

Źródła:

Oryginał: Dorota Poznańska "Odchudzić misia!" (Wprost", Nr 1075 z 6 lipca 2003)

Kopia: "Rzeczpospolita filantropów" (Gość Niedzielny, 52/2006)

Jacek Bartyzel

Jacek Bartyzel:

"na ponad 100 uczelniach wprowadzono "kodeksy językowe" oraz seksualne, zawierające drobiazgowe zakazy posługiwania się napiętnowanymi słowami, czy zadawania "niewłaściwych" pytań; wdrożono też dyscyplinarne karanie za "źle ukierunkowany śmiech", albo opowiadanie dowcipów o "zbyt małym stopniu uwrażliwienia"; oporni kierowani są na przymusowe kursy reedukacyjne lub relegowani z uczelni; "wzorcowym" przykładem kodeksu p.p. jest okólnik opracowany przez Biuro Spraw Studenckich Smith College w Northampton (Massachusetts), zatytułowany Poszczególne przejawy ciemiężenia, resp. postrzegania ludzi jako odmiennych; jednym z tych przejawów ma być "etnocentryzm", definiowany jako "ciemiężenie kultur innych niż dominująca, w przekonaniu, że dominujący sposób bycia jest najlepszy" (cyt. za: P. Schwartz, Wielokulturowy..., 323); innym "urodyzm", definiowany jako "budowanie standardu piękna/atrakcyjności; ciemiężenie stereotypami i uogólnieniami, zarówno tych, którzy nie spełniają wymagań standardu, jak i tych, którzy mu odpowiadają" (cyt. za: tamże); jeszcze innym "zdolnizm", polegający na "ciemiężeniu odmiennie uzdolnionych przez chwilowo uzdolnionych" (cyt. za: tamże, 324)."

Eliza Michalik:

"w efekcie dyktatury politycznej poprawności w ponad 100 amerykańskich uczelniach wprowadzono kodeksy językowe, zawierające drobiazgowe zakazy posługiwania się niewłaściwymi słowami, zaczęto też karać dyscyplinarnie za „źle ukierunkowany śmiech”, albo opowiadanie dowcipów o „zbyt małym stopniu uwrażliwienia”, przy czym oporni są wysyłani na przymusowe kursy reedukacyjne. Wzorcowym przykładem jest okólnik opracowany przez biuro spraw studenckich Smith College w Northampton (Massachusetts), zatytułowany „Poszczególne przejawy ciemiężenia”. Jednym z tych przejawów ma być „etnocentryzm”, definiowany jako „ciemiężenie kultur innych niż dominująca, w przekonaniu, że dominujący sposób bycia jest najlepszy”, innym „urodyzm”, definiowany jako „budowanie standardu piękna, atrakcyjności; ciemiężenie stereotypami i uogólnieniami, zarówno tych, którzy nie spełniają wymagań standardu, jak i tych, którzy mu odpowiadają” , jeszcze innym „zdolnizm”, polegający na „ciemiężeniu odmiennie uzdolnionych przez chwilowo uzdolnionych”."

------------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Jacek Bartyzel "Polityczna poprawność"

Kopia: Eliza Michalik "PP czyli kuźnia totalitaryzmu" (wpis w blogu w Salonie24)

Rafał Geremek

Rafał Geremek:

"w ciągu roku organizuje 175 wielkich imprez na wszystkich kontynentach (aż 107 spośród tych imprez odbywa się w USA i Kanadzie). Niektóre z nich gromadzą prawie milion uczestników, a ich budżety przekraczają 100 mln dolarów. (...) składa się ze 120 organizacji reprezentujących 24 najwyżej rozwinięte kraje świata."

Eliza Michalik:

"co roku organizuje 175 wielkich imprez na świecie (aż 107 spośród tych imprez odbywa się w USA i Kanadzie). Niektóre z nich gromadzą prawie milion uczestników, a ich budżety przekraczają 100 mln dolarów(...)składa się ze 120 organizacji reprezentujących 24 najbogatsze kraje świata."

---------------

Rafał Geremek:

"nowojorska organizacja Heritage of Pride (Dziedzictwo Dumy), mająca wielkie wpływy w nowojorskich mediach. Rocznie zbiera ponad 100 mln dolarów na "utrwalanie Dziedzictwa Dumy".

Eliza Michalik:

"Do nowojorskiej organizacji Heritage of Pride (Dziedzictwo Dumy) należy towarzyska śmietanka – pisarze, dziennikarze, modele i aktorzy,(...)Stowarzyszenie zbiera co roku ponad 100 mln dolarów na utrwalanie gejowskiego dziedzictwa dumy."

---------------

Rafał Geremek:

"Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek (ILGA - The International Lesbian and Gay Association) (...) zrzesza 350 stowarzyszeń z 82 krajów świata. Jej członkowie uczestniczą w pracach ONZ, brali udział w II Światowej Konferencji Praw Człowieka w Wiedniu (w 1993 r.) oraz w IV Światowej Konferencji ds. Kobiet w Pekinie (w 1995 r.) W 1998 r. ILGA uzyskała status konsultanta przy Radzie Europy. Organizacja, ściśle współpracuje z nią na przykład Anna Diamantopoulou, komisarz europejski ds. społecznych."

Eliza Michalik:

"Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek (ILGA – The International Lesbian and Gay Association), zrzeszające 350 stowarzyszeń z 82 krajów świata, ma w Unii Europejskiej ogromne wpływy. W 1998 r. uzyskało status konsultanta przy Radzie Europy. Poza tym ściśle współpracuje z komisarzem europejskim ds. społecznych. Członkowie ILGA uczestniczą w pracach ONZ, brali udział w II Światowej Konferencji Praw Człowieka w Wiedniu (w 1993 r.) oraz w IV Światowej Konferencji ds. Kobiet w Pekinie (w 1995 r.)"

------------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Rafał Geremek, Andrzej Kropiwnicki "SexAtak" (Wprost, Nr 1076 z 13 lipca 2003)

Kopia: Eliza Michalik "Różowa międzynarodówka w akcji" (OZON" nr 4 z 2006)

Milton Friedman

Milton Friedman:

"Dzieci z ubogich rodzin zwykle zaczynają pracować, a więc i płacić podatki, w stosunkowo wczesnym wieku, dzieci z rodzin o wyższych dochodach w znacznie późniejszym. A patrząc z drugiego końca, osoby o niższych dochodach żyją przeciętnie krócej od ludzi z wyższymi dochodami. W rezultacie jest tak, że biedni płacą podatki dłużej od bogatych, a krócej od nich otrzymują świadczenia."

Eliza Michalik:

"Dzieci ubogich rodzin zwykle zaczynają pracować, a więc i płacić podatki w postaci składki, w stosunkowo młodym wieku, a dzieci z rodzin o wyższych dochodach – znacznie później. Osoby o niższych dochodach żyją przeciętnie znacznie krócej od ludzi z wyższymi dochodami. W rezultacie biedni płacą podatki dłużej niż bogaci, a krócej od nich otrzymują świadczenia."

------------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Milton i Rose friedman "Wolny wybór", Sosnowiec 1996, strona 101

Kopia: Eliza Michalik "Emerytury pod znakiem zapytania?" (Gość Niedzielny, 2006)

Michał Zieliński

Michał Zieliński:

"W latach 1999-2003 liczba samochodów osobowych wzrosła u nas z 9,3 mln do 11,6 mln. W tym samym czasie jednak zużycie benzyny (mimo że ludzie przesiedli się z maluchów do opli i lanosów) spadło z 6 mln t do 4,4 mln t. Zakładając w uproszczeniu, że wszystkie samochody jeżdżą na benzynie, przeciętne auto w 1999 r. zużywało 880 l, a w ubiegłym roku - już tylko 520 l. Istny cud, którego wszystkie kraje świata mogłyby nam pozazdrościć. Prawdziwe oblicze tego cudu odsłoniły jednak ubiegłoroczna kontrola NIK i badanie przeprowadzone przez Polską Izbę Paliw Płynnych, dowodząc, że jesteśmy mistrzami Europy w "chrzczeniu" paliw."

Eliza Michalik:

"od 1999 do 2003 roku liczba samochodów osobowych wzrosła w Polsce z 9,3 mln do 11,6 mln. Jednak w tym samym czasie, mimo że ludzie przesiedli się z maluchów do opli i citroenów, zużycie benzyny spadło z 6 mln do 4,4 mln ton.Nawet biorąc pod uwagę, że nie wszystkie samochody jeżdżą na benzynę, bez wątpienia zdarzył się cud! To znaczy byłby to cud, gdyby nie prozaiczna i małostkowo dokładna Najwyższa Izba Kontroli, która z wrodzoną sobie pedanterią przeprowadziła setki kontroli, a ich wyniki opublikowała w swoim raporcie. Stoi w nim jak byk, czarno na białym, że Polacy, zmuszeni do tego przez chciwych polityków, stali się światowymi mistrzami w „chrzczeniu” paliw"

------------

Michał Zieliński:

„dlatego benzyna nadal będzie w Europie co najmniej dwuipółkrotnie droższa niż w Stanach Zjednoczonych. To zaś oznacza, że - także dzięki taniemu paliwu - Stanom Zjednoczonym będzie dość łatwo utrzymać wysoką, pięcioprocentową dynamikę PKB i niskie, pięcioprocentowe bezrobocie. Pompującej cenę paliw Europie natomiast z wielkim trudem przyjdzie się wydostać z dzisiejszej stagnacji i zmniejszyć dziesięcioprocentową "rezerwową armię pracy"

Eliza Michalik:

„W Europie benzyna jest dwa i pół razy droższa niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie jej galon (trzy litry) kosztuje niewiele ponad dolara (około 90 groszy za litr). To zaś oznacza, że właśnie dzięki taniemu paliwu Stanom Zjednoczonym będzie łatwo utrzymać wysoką, pięcioprocentową dynamikę PKB i niskie, pięcioprocentowe bezrobocie. Windująca ceny paliw „stara” Europa, z Polską na czele, nie ma natomiast zbyt wielkich szans na spadek cen i zmniejszenie bezrobocia.”

------------

Michał Zieliński:

„Jak wynika z raportu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, z 17,5 tys. kilometrów dróg krajowych połowa wymaga natychmiastowego remontu, a 5 tys. kilometrów znajduje się w stanie krytycznym. (Dodajmy, że są to informacje o drogach krajowych, stanowiących tylko 5 proc. wszystkich. Pozostałe 95 proc. dróg znajdujących się we władaniu samorządów jest w jeszcze gorszym stanie.) Koszt najpilniejszych napraw dróg krajowych szacuje się na 6,5 mld zł. Niestety, GDDKiA w tym roku wyda na remonty 1 mld 150 mln zł. Ta kwota wystarczy na naprawę niecałych 2 tys. kilometrów szos.”

Eliza Michalik:

„z danych raportu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z 14 maja 2006 roku wynika, że na 17,5 tys. km dróg krajowych połowa wymaga natychmiastowego remontu, a 5 tys. km znajduje się w stanie krytycznym. To nic, że 6,5 miliarda złotych wystarczyłoby na najpilniejsze naprawy. Rząd postanowił, że z pieniędzy wydartych z naszych kieszeni, uzyskanych dzięki temu, że płacimy horrendalnie drogo za benzynę, na remonty wyda zaledwie 1,15 mld złotych, co wystarczy na naprawę niecałych 2 tys. km szos.”

-------------------------------------------------------------------------------------------------


Źródła:

Oryginały: Michał Zieliński "Paliwo wzrostu" (Wprost, Nr 1123, 6 czerwca 2004) oraz Michał Zieliński "Co nam z trawy zielonej" (Rzeczpospolita z dn. 4 maja 2006 (dodatek Moje Pieniądze)

Kopia: Eliza Michalik "Podatek od rozumu" (Gość Niedzielny, 05/2007)

Maciej Łuczak

Maciej Łuczak:

"W anglosaskim systemie prawnym sędzia może skazać młodego człowieka nawet za zbyt głośne słuchanie muzyki na ulicy. Tak stało się niedawno w Stanach Zjednoczonych, gdzie młodego miłośnika techno skazano na przymusowe słuchanie symfonii Beethovena."

Eliza Michalik:

"W anglosaskim systemie prawnym sędzia może skazać młodego człowieka nawet za zbyt głośne słuchanie muzyki na ulicy. Tak stało się niedawno w Stanach Zjednoczonych, gdzie miłośnika muzyki techno skazano na przymusowe słuchanie symfonii Beethovena."

-------------

Maciej Łuczak:

"Zaledwie 14 proc. skazanych w naszym kraju trafia do więzienia. Reszta najczęściej wychodzi z sądu z orzeczoną karą więzienia, lecz z warunkowym jej zawieszeniem. Przy takim werdykcie sądy, choć mają taką możliwość, w praktyce nie nakładają na skazanych żadnych dodatkowych obowiązków."

Eliza Michalik:

"zaledwie 14 proc. skazanych (!) trafia do więzienia. Reszta najczęściej wychodzi z sądu z orzeczoną karą więzienia, lecz z warunkowym jej zawieszeniem, a sądy, choć mają taką możliwość, nie nakładają na skazanych żadnych dodatkowych obowiązków"

----------------

Maciej Łuczak:

"tzw. wytyczne wymiaru kary, sformułowane przez specjalną komisję Kongresu. Specjalne tabele przypisują każdemu czynowi oraz każdej okoliczności łagodzącej i obciążającej określoną wartość punktową. Zadanie sędziego jest proste - ma podliczyć punkty i po zastosowaniu odpowiedniego przelicznika wymierzyć karę."

Eliza Michalik:

"tzw. wytycznymi wymiaru kary, sformułowanymi przez specjalną komisję kongresu. Dysponują przy tym tabelami, które przypisują każdemu czynowi oraz każdej okoliczności łagodzącej i obciążającej określoną wartość punktową. Zadanie sędziego jest proste – ma podliczyć punkty i po zastosowaniu odpowiedniego przelicznika wymierzyć karę"

--------------

Maciej Łuczak:

"Około 90 proc. spraw karnych w Stanach Zjednoczonych kończy się bez przeprowadzania procesu - to bodaj najważniejsza korzyść ze stosowania zasady utylitaryzmu. To także oszczędności. W Polsce przeciętne postępowanie karne kosztuje kilka tysięcy złotych. (...)W dodatku sprawy karne często ciągną się po kilka lat."

Eliza Michalik:

"Około 90 proc. spraw karnych w Stanach Zjednoczonych kończy się bez przeprowadzania procesu, daje to ogromne oszczędności, którymi dofinansowuje się m.in. policję i prokuraturę. W Polsce nie dość, że przeciętne postępowanie karne kosztuje kilka tysięcy złotych, to sprawy ciągną się najmniej kilka lat."

------------

Maciej Łuczak:

"Sąd Najwyższy zadeklarował, że wprawdzie oskarżony ma prawo do uczciwej rozprawy, lecz nie musi to być "rozprawa idealna". Jeśli zatem, pomimo błędów proceduralnych, sąd wydał słuszny werdykt, to zadośćuczyniono zasadzie sprawiedliwości."

Eliza Michalik:

"Sąd Najwyższy zdecydował, że wprawdzie oskarżony ma prawo do uczciwej rozprawy, lecz nie musi to być "rozprawa idealna". Jeśli zatem, pomimo błędów proceduralnych, sąd wydał słuszny werdykt, to uznaje się, że sprawiedliwości stało się zadość."

-------------

Maciej Łuczak:

"Europejski system wyznacza mnóstwo celów pobocznych: przestrzeganie zasady humanitaryzmu wobec przestępców, zadośćuczynienie ich ofiarom, respektowanie zasady prewencji, ale i umożliwienie resocjalizacji."

Eliza Michalik:

"Europejczycy stawiają przed swoim systemem prawnym sporo celów dodatkowych – takich jak humanitarne traktowanie przestępców, inwestowanie w prewencję (zapobieganie przestępczości), zadośćuczynienie ofiarom, realne umożliwienie resocjalizacji."

------------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Maciej Łuczak "Kwadratura prawa" (Wprost, Nr 985 (14 pażdziernika 2001)

Kopia: Eliza Michalik "Rowerzysto! i ty możesz zostać recydywistą" (Gazeta Polska, 27/07/2004)

Leszek Balcerowicz

Leszek Balcerowicz:

„Szeroko zakrojone badania przeprowadzone m.in. przez OECD wyraźnie pokazują, że wynika ono ze splotu takich form interwencjonizmu państwa, jak duże i źle skonstruowane zasiłki, wysokie podatki będące skutkiem dużych wydatków socjalnych, przepisy utrudniające tworzenie i rozwój firm oraz ograniczające możliwości przenoszenia się ludzi w poszukiwaniu pracy (na przykład kontrole czynszów) itp. Badania OECD sygnalizują jednocześnie, że wiele biurokratycznych regulacji ogranicza postęp techniczny i związany z nim wzrost wydajności, bez którego nie ma systematycznego podwyższania poziomu życia”

Eliza Michalik:

„Szeroko zakrojone badania, przeprowadzone m.in. przez OECD, wyraźnie pokazują, że wynika ono ze splotu takich form interwencjonizmu państwa, jak duże i źle skonstruowane zasiłki, wysokie podatki, będące skutkiem dużych wydatków socjalnych, przepisy utrudniające tworzenie i rozwój firm oraz ograniczające możliwości przenoszenia się ludzi w poszukiwaniu pracy (na przykład kontrole czynszów) itp. Badania OECD sygnalizują jednocześnie, że wiele biurokratycznych regulacji ogranicza postęp techniczny i związany z nim wzrost wydajności, bez którego nie ma systematycznego podwyższania poziomu życia.”

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

Oryginał: Leszek Balcerowicz "Wolność i korupcja" (Wprost, Nr 5 (1053) z 2 lutego 2003)

Kopia: Eliza Michalik "Skąd się bierze wolność gospodarcza" (Gość Niedzielny, 40/2006 z 1 października 2006)

Zyta Gilowska

Zyta Gilowska:

"Rząd nie będzie mógł zaciągnąć jakiejkolwiek pożyczki i jakiegokolwiek kredytu, a to oznacza paraliż państwa.Bo państwo, nawet zasobne, musi pożyczać (czasami na krótko) i oddawać, musi emitować skarbowe papiery wartościowe i je wykupywać. To jest normalne. Dla kraju takiego jak Polska oznaczałoby to tragedię. U nas jeden tylko Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) tkwi przecież w 50 - miliardowym deficycie. Nie wszyscy być może wiedzą, że Fundusz Ubezpieczeń Społecznych niebyłby w stanie normalnie funkcjonować, czyli wypłacać wszystkich rent i emerytur, gdyby nie regularne dotacje z budżetu, które w ostatnich latach wynosiły 23 miliardy złotych rocznie i gdyby nie fakt, że oprócz tego FUS jest zadłużony na ok. 16 miliardów złotych w OFE i bankach komercyjnych"

Eliza Michalik:

"Rząd nie będzie mógł zaciągnąć jakiejkolwiek pożyczki i jakiegokolwiek kredytu, a to oznacza paraliż państwa. Bo państwo, nawet zamożne, musi pożyczać (czasami na krótko) i oddawać, musi emitować skarbowe papiery wartościowe i je wykupywać. To jest normalne. Dla kraju takiego jak Polska niemożność zaciągnięcia najmniejszej nawet pożyczki oznaczałaby, oprócz międzynarodowej kompromitacji, tragedię finansową. U nas jeden tylko Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) tkwi przecież w 50-miliardowym deficycie. Nie wszyscy być może wiedzą, że Fundusz Ubezpieczeń Społecznych nie byłby w stanie normalnie funkcjonować, czyli wypłacać wszystkich rent i emerytur, gdyby nie regularne dotacje (pożyczki) z budżetu, które w ostatnich latach wynosiły około 23 miliardów złotych rocznie i gdyby nie fakt, że oprócz tego FUS jest zadłużony na ok. 16 miliardów złotych w OFE i bankach komercyjnych."

-------------------

Zyta Gilowska:

„To oznacza, że mimo niezwykle wysokich składek na ubezpieczenie społeczne system funduszy ubezpieczeń społecznych nie jest w stanie jako tako działać bez pomocy państwa. Długi biorą się stąd, że państwo jest gwarantem wypłat świadczeń społecznych - i rent, i emerytur. Jeśli przekroczymy limit konstytucyjny, to pieniądze, które państwo zbierze z podatków, będzie musiało w pierwszym rzędzie przekazać do funduszy emerytalnych (bo tam są prywatne pieniądze ubezpieczonych obywateli), utrzymać swoją maszynerię, czyli sejm, senat, rząd, sądy i trybunały, a dopiero za resztę zajmie się polityką społeczną, edukacją, ochroną zdrowia. A jak tej reszty już nie będzie i nie będziemy mogli niczego pożyczyć, to co?”

Eliza Michalik:

„To oznacza, że mimo niezwykle wysokich składek na ubezpieczenie społeczne system funduszy ubezpieczeń społecznych nie jest w stanie jako tako działać bez pomocy państwa. A ponieważ państwo jest gwarantem wypłat świadczeń społecznych rent i emerytur jeśli przekroczymy limit konstytucyjny, to pieniądze, które państwo zbierze z podatków, będzie musiało w pierwszym rzędzie przekazać do funduszy emerytalnych (bo tam są prywatne pieniądze ubezpieczonych obywateli). Resztę pieniędzy państwo wyda na utrzymanie swoich instytucji, czyli rządu, parlamentu, sądów i trybunałów, a dopiero za resztę zajmie się polityką społeczną, edukacją, ochroną zdrowia. A jak tej reszty już nie będzie i nie będziemy mogli niczego pożyczyć, to co?”

-------------------

Zyta Gilowska:

„W art. 216 ust. 5 konstytucji jest napisane jednoznacznie: "Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy trzy piąte wartości rocznego Produktu Krajowego Brutto. A ponieważ za rządów tej koalicji to będzie już czwarty budżet, w którym tempo wzrostu długu publicznego jest ponad dwukrotnie wyższe niż tempo wzrostu PKB, zderzenie z limitem konstytucyjnym jest nieuchronne, chyba że rząd podejmie jakieś nadzwyczaj radykalne działania żeby temu zapobiec.”

Eliza Michalik:

„W art. 216 ust. 5 konstytucji jest napisane jednoznacznie: Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy trzy piąte wartości rocznego Produktu Krajowego Brutto. A ponieważ za rządów tej koalicji będzie to już szósty budżet, w którym tempo wzrostu długu publicznego jest ponaddwukrotnie wyższe niż tempo wzrostu PKB, zderzenie z limitem konstytucyjnym jest nieuchronne, chyba że rząd podejmie jakieś nadzwyczaj radykalne działania, żeby temu zapobiec.”

----------------

Zyta Gilowska:

„Ale deficyt budżetowy to przecież różnica między planowanymi wydatkami a prognozowanymi dochodami. I to tylko w jednym roku! Deficyt jest istotny o tyle, że pokazuje skalę niedoborów w państwowej kasie. A problemy naszych finansów mają charakter trwały, wręcz strukturalny. Jeżeli duże deficyty budżetowe mamy co rok, to państwo zmierza do plajty.”

Eliza Michalik:

„Deficyt budżetowy to przecież, jakby nie patrzeć, wyłącznie różnica między planowanymi wydatkami a prognozowanymi dochodami państwa. W dodatku w jednym roku budżetowym! Owszem, deficyt nie jest bez znaczenia pokazuje, czy i o ile wydajemy więcej, niż zarabiamy. Pełni też rolę czujki. Jeśli państwo ma duży deficyt każdego roku, to znaczy, że dużymi krokami zmierza do bankructwa.”

----------------

Zyta Gilowska:

„Przede wszystkim niektóre wydatki państwa nie zostały zapisane w ustawie budżetowej jako wydatki. Zaksięgowano je inaczej, pod innymi nazwami. Przykład: pieniądze dla ZUS, które Zakład musi przekazywać otwartym funduszom emerytalnym (OFE) zostały zaksięgowane jako rozchody i zapisane poza deficytem. Rząd to nazywa "finansowaniem reformy emerytalnej ", a to przecież klasyczne dotacje. To pieniądze z budżetu - 11,3 miliarda złotych - które zostaną przekazane ZUS, a ten spłaci nimi część swojego długu wobec funduszy.”

Eliza Michalik:

„Bo tegoroczni twórcy ustaw budżetowych, podobnie jak ich poprzednicy, zabawiają się w kreatywną księgowość, na przykład zapisując wydatki budżetu państwa pod innymi nazwami, chociażby jako dotacje. Przykład? Pieniądze dla ZUS, które Zakład musi przekazywać otwartym funduszom emerytalnym (OFE), mają zostać zaksięgowane jako rozchody i zapisane poza deficytem. Rząd to nazywa finansowaniem reformy emerytalnej, a to przecież zwykła dotacja. To pieniądze z budżetu ponad 11 miliardów złotych które zostaną przekazane ZUS, a ten spłaci nimi część swojego długu wobec funduszy.”

--------------

Zyta Gilowska:

„Długi wszystkich placówek publicznej służby zdrowia wynoszą, według różnych szacunków, od 8 do 10 miliardów zł. To są wymagalne zobowiązania, które trzeba spłacić. I w myśl definicji europejskich, chociażby tzw. klasyfikacji ESA 95, na którą rząd się chętnie powołuje, powinny być wliczane do deficytu budżetowego. A teraz najlepsze: rząd mimo wszystko doszedł do wniosku, że nie wystarczy udawać, iż problem zadłużonych szpitali nie istnieje, że jednak coś trzeba tym placówkom dać. I nazwał to coś ... pożyczką. Jednym słowem, rząd uprawia proceder kolokwialnie nazywany zamiataniem pod dywan.”

Eliza Michalik:

„Do wydatków państwa rząd nie wlicza także długów szpitali (według różnych szacunków ponad 10 mld zł, z tego 6 miliardów to zobowiązania wymagalne). A są to przecież także konkretne pieniądze, które trzeba wydać. I które, w myśl tzw. europejskiej klasyfikacji ESA 95, także powinny być wliczane do deficytu budżetowego. Tymczasem środki dla zadłużonych szpitali rząd nazywa... pożyczką! To pokazuje, jak łatwo jest oszukiwać społeczeństwo i obniżać deficyt na papierze.”

--------------

Zyta Gilowska:

„Najgroźniejsze jest zadłużenie państwa i fakt, że państwowy dług publiczny rośnie dużo szybciej niż dochód na jednego mieszkańca, czyli Produkt Krajowy Brutto”

Eliza Michalik:

„Jednak prawdziwym problemem polskich finansów publicznych nie jest wcale deficyt budżetowy, ale rosnące zadłużenie państwa i fakt, że państwowy dług publiczny rośnie dużo szybciej niż roczny dochód na jednego mieszkańca, czyli Produkt Krajowy Brutto”

--------------------------------------------------------------------------------------------------


Źródła:

Oryginał: "Wielka manipulacja Belki" - rozmowa Elizy Michalik z Zytą Gilowską (Gazeta Polska, 13.10.2004)

Kopia: "Budżet kreatywnych księgowych" - artykuł Elizy Michalik (Gość Niedzielny, nr 44/2006)